Po kąpieli udajemy się na przechadzkę po Tigre. Ta wyspa jest naprawdę świetnie zorganizowana. Ma szkołę z wielkim boiskiem i szpital. Znajduje się tu również kilka sklepów, dość ubogo jednak zaopatrzonych (np. nie ma piwa) oraz bar (notorycznie zamknięty). Przy brzegu jedną przy drugiej zacumowano łódki, są to ciosane z drewna długie i lekkie czółna. Na plaży urządzono niewielkie zagrody dla świń. Zwierzęta te mogą się chyba pochwalić najbardziej malowniczo położonymi chlewikami na ziemi. Cień dają im rozłożyste liście palmy, kopytka co i rusz podmywa morska fala.
Zaglądamy do jednego z domów, wita nas serdecznie chłopak, a następnie przedstawia nam całą swoją rodzinę. Nasz nowy przyjaciel ma ruchy i gestykulację delikatnej kobiety. Nazywa się Samy. W kolejnych dniach spędzimy razem trochę czasu.
Wieczorem odnajdujemy upragnione piwo w restauracji, w strefie turystycznej. Zagaduje nas mężczyzna o słomianych włosach, niebieskich, prawie prześwitujących oczach i białej, pokrytej czerwonymi plamami skórze. Przedstawia się jako Nestor, profesor z Ciudad Panama. Przyjechal Pan tu na wakacje?– pytamy zaciekawieni. No, tak. Przyjeżdżam tu mniej więcej co dwa miesiące. Cóż, może nie wyglądam, ale ja też jestem Kuna. Stad pochodzę.
Okazuje się, że Nestor jest albinosem. Na świecie jeden albinos przypada średnio na 500 osobników. Wyspy San Blas są pod tym względem fenomenem. Tutaj albinosi występują 10 razy częściej! Jak się później dowiadujemy, jest to spowodowane tym, że Kuna często wchodzą w związki małżeńskie z kimś z dalszej, bądź bliższej rodziny (liczba Indian zamieszkujących archipelag jest bowiem ograniczona). Albinosi pojawiają się więc na skutek stosunków o zabarwieniu kazirodczym. Uznawani są na wyspach za osobniki wyjątkowe, posiadające niesamowite właściwości. Często obejmują z tego względu ważne w społeczności funkcje. I rzeczywiście na Tigre np. szaman jest albinosem, a jak się wkrótce przekonamy również Nestor cieszy się w tej wiosce dość dużym poważaniem.
Nasz nowy znajomy jest miły i przekazuje nam dużo cennych informacji o archipelagu San Blas i panujących tu zwyczajach. Opowiada nam o Sahili. Kongres sprawujący rządy na każdej z wysp nie pochodzi z demokratycznego wyboru, ale jest przekazywany w sposób tradycyjny. Jego członkami zostają osoby o największym autorytecie i wiedzy. Spotykają się oni prawie co dzień na czterogodzinnych zebraniach, by przedyskutować najważniejsze problemy. W piątek sahila się nie zbiera bo jest to „dzień tańca”, wolne ma również niedziele. W sobotę w spotkaniu mają obowiązek uczestniczyć wszyscy dorośli mieszkańcy Tigre. Jeśli jednak nie mogą przybyć, wystarczy, że napiszą usprawiedliwienie np. „Popłynąłem na ryby”. Kongres wydaje wiążące dyrektywy. Mogą one dotyczyć spraw bardziej generalnych np. ustalanie dni świątecznych czy przekazanie monopolu na obsługę turystów szefowi cabañas lub indywidualnych np: Esteban musi bardziej dbać o swój dom, bo wszędzie wkoło walają się śmieci, w zagrodzie jest nieporządek, a dzieci biegają po ulicy bez opieki.
Wyspa Tigre wygląda sielankowo. Jedyne co przypomina, że również tutaj dotarły plagi cywilizowanego świata to wszechobecne tablice: Nie bierz narkotyków! Narkotyki niszczą ciebie i twoją rodzinę! itd. Nestor tłumaczy nam, że narkotyki to rzeczywiście duży problem na San Blas. Kuna mają następujące możliwości zarobku: połów ryb i langust, zaciągnięcie się na statek, sprzedawanie rękodzieła turystom, wyjazd do Ciudad Panama albo… handel narkotykami. Archipelag znajduje się na szlaku przerzutu towaru z Kolumbii na północ. Indian zatrudniają kartele z południa. Często w tych okolicach dochodzi do kontroli podejrzanego statku, wtedy przemytnicy wyrzucają załadunek do morza albo zostawiają niewielką część pakunków w czasie przeładunku. Znajdują to w czasie połowu rybacy i… zaczynają dilować wśród członków swojej społeczności.
Nestor obiecuje, że jeszcze na pewno się spotkamy. Wchodzimy do naszego namiotu. Marcin dochodzi do wniosku, że jeszcze nigdy nie był on rozbity w tak pięknym miejscu.