Do urugwajskiego parlamentu trafił rządowy projekt zakładający legalizację produkcji, sprzedaży i konsumpcji marihuany w Urugwaju. Ma pełne poparcie prezydenta José Mujici.
Rządzący w Urugwaju lewicowy Szeroki Front proponuje kolejne liberalne reformy obyczajowe. O ile ostatnia ustawa wprowadzająca aborcję „na życzenie” budzi zgrozę,o tyle obecna propozycja wydaje się dosyć sensowna. Projekt ustawy zakładającej legalizację marihuany, który został zapowiedziany już w czerwcu tego roku można uznać za rezultat debaty dotyczącej oceny dotychczasowej polityki antynarkotykowej, która toczy się od pewnego czasu na różnych szczeblach w całej Ameryce Łacińskiej oraz w niektórych stanach USA.
Prezydent Urugwaju José Mujica w wywiadzie dla BBC Mundo powiedział, że nie boi się narkotyków, a jedynie tego wszystkiego, co związane jest z nielegalnym handlem narkotykami. Przeraża go to, co dzieje się od kilku lat w Meksyku. Mimo że Urugwaj jest małym, dosyć bezpiecznym i spokojnym krajem, to problem przemytu i zorganizowanej przestępczości nie jest mu całkiem obcy, a w przyszłości może się powiększać. Prezydent zaznaczył również, że młodzi ludzie kupujący na ulicy marihuanę, często narażeni są na kontakt z mocniejszymi używkami, gdyż dilerzy częstują ich za darmo pastą kokainową, aby pozyskać w ten sposób klientów również na ten narkotyk. Mujica dotychczas wściekał się bo musiał wciąż wydawać coraz więcej pieniędzy na policję i więzienia, a nie starczało mu środków na pomoc uzależnionym. Teraz ma się to zmienić.
Projekt legalizacji marihuany zakłada utworzenie Narodowego Instytutu Konopii (INCA). Ma się on zajmować min. prowadzeniem poufnego spisu plantatorów oraz konsumentów. Wpis do rejestru ma być bezpłątny. Każdy, kto chciałby zajmować się uprawą lub handlem marihuany musi się zgłosić do INCA i obowiązywać go będą ściśle określone przepisy, za których złamanie grozi kara do 60 tysięcy dolarów oraz utrata licencji. Wszyscy konsumenci, których liczbę szacuje się na minimum 20 tysięcy Urugwajczyków również musieliby się zarejestrować. Każdemu z nich według projektu przysługuje możliwość zakupu 40 gramów używki miesięcznie. Dopuszcza się również uprawę 6 roślin konopi w domu na użytek własny oraz łączenie się w specjalne „kluby członkowskie”, składające się z maksymalnie 15 osób z własną miniplantacją do 90 roślin.
INCA będzie również wydawał płatne licencje na uprawę konopi w celach badawczych, zdrowotnych bądź przemysłowych. Dochód będzie przeznaczany na programy walki z narkomanią oraz leczenie osób uzależnionych. Niedopuszczalna będzie jakakolwiek forma reklamy marihuany. Obowiązek rejestracji konsumentów ma zapobiec min. „narkotykowej turystyce” z innych krajów.
Projekt ustawy ma poparcie większości parlamentarnej, za to wyraźnie sprzeciwia mu się opozycja. Opinie społeczeństwa są podzielone. Według ostatniego sondażu 20% Urugwajczyków pomiędzy 15 a 65 rokiem życia przynajmniej raz w życiu paliło marihuanę, z czego nieco ponad 8% robiło to w ubiegłym roku. Prezydent Mujica stwierdził, że zadaniem rządu jest „walka z przesądami”, gdyż społeczeństwo jest stare i konserwatywne oraz niesłusznie uważa marihuanę za „rzecz diabelską”.
Projekt ma teraz trafić pod obrady komisji parlamentarnej, czy wejdzie w życie okaże się najprawdopodobniej na początku przyszłego roku. Trudno nazwać urugwajskie reformy przełomem w latynoamerykańskiej polityce antynarkotykowej, zapewne nie będą one również miały bardzo widocznego przełożenia na sytuację nielegalnego handlu oraz działalność zorganizowanych grup przestępczych na kontynencie. Jest to jednak pierwszy znaczący krok, który może doprowadzić do rewizji dotychczasowych nieskutecznych strategii walki z narkotykami w innych krajach regionu.
Przynajmniej ktos ma odwagę i na dodatek jest szczery, zobaczymy czy stanie się druga Holandia
stawanie się drugą Holandia nie jest czymś aż tak pozytywnym, mam wielu przyjaciół Holendrów, którzy mają już dość tej " wolności" chociaż ja osobiście jestem za legalizacją miękkich narkotyków ale z jednoczesnym karaniem promocji ich spożycia
Prezydent Mujica raczej nie chciałby żeby Urugwaj stał się drugą Holandią. Zaznacza, że ostatnie co jest potrzebne jego ojczyźnie to narkotykowa turystyka z okolicznych państw. Nie powstaną więc raczej bary, gdzie każdy będzie mógł kupić i zapalić marihuanę. Dostęp do tej używki mają mieć jedynie Urugwajczycy, którzy wcześniej się zarejestrowali w Narodowym Instytucie Konopi. Jest to interesujące rozwiązanie.
testowy komentarz