Drugiego stycznia wynajeliśmy czółno od rodziny Samiego – chłopaka którego poznaliśmy pierwszego dnia pobytu na wyspie. Mieliśmy przez to niewielkie spięcie z kierownikiem strefy turystycznej, bo oczywiście chciał, żeby za 15 dolców wypożyczyć kajaki u niego, razem z przewodnikiem. Uzyskaliśmy jednak zgodę Sahili na wynajęcie łódki w wiosce.
Chcieliśmy popłynąć na ląd, gdzie znajdował się należący do społeczności Tigre cmentarz . Czółno, które Samy udostępnił nam za dwa dolary miało jednak jeden istotny defekt, który odkryliśmy później – dziurę na samym środku dna. Wzięliśmy ostatecznie dwie łódki. Na jednej płynęłam ja z Alicją, Samym i jego siostrą, na drugiej Marcin z Mariną i jeszcze jednym miejscowym chłopcem. Moi towarzysze podróży wiosłowali, a ja cały czas wybierałam wiaderkiem wodę. Modliłam się przy tym by fala nas nie wywróciła, te indiańskie czółenka przypominają bowiem papierowe łódki, które przy najmniejszym podmuchu gotowe są obrócić się o 90 stopni. W końcu po piętnastu minutach szczęśliwie dopłynęliśmy do brzegu.
Rozpoczęliśmy marsz przez dżunglę. Zaczęły bezlitośnie siekać komary. W tym rejonie istnieje zagrożenie malarią o czym wcześniej nie wiedzieliśmy, więc nie braliśmy żadnych lekarstw. Po paru minutach dotarliśmy do niewielkiego cmentarza. Składał się z kilkunastu grobów usypanych z ziemi. Na każdym znajdował się mały stolik, a nad nim daszek. Na stoliku zazwyczaj spoczywały: talerz, kubek, szczoteczka do zębów i mała łódeczka, czyli najważniejsze przedmioty codziennego użytku, które mogą się zmarłemu przydać również na tamtym świecie.
Nestor tłumaczył nam wcześniej, że Kuna akceptują Chrystusa jako zbawiciela białych i metysów. Chrześcijaństwo zostało przyjęte na wyspach bardzo powierzchownie. Nadal silne są tutaj wierzenia przodków i związane z nimi religijne rytuały. Samy ostrzega nas, że jeżeli potkniemy się i przewrócimy na cmentarzu, wkrótce śmierć zapuka do naszych drzwi… Przełykamy ślinę… Ale na szczęście nikt się nie potyka. W drodze powrotnej spotykamy miejscowego szamana, który przypłynął tu w poszukiwaniu ziół i innych potrzebnych mu roślin. Wracamy na Tigre, zatrzymując się po drodze na malowniczej bezludnej wysepce.