Nasz kochany host na szczęście ma akurat wakacje, poświęca więc nam 100% swojego czasu. Przez to możemy dużo lepiej poznać miasto i jego okolice. Najpierw jedziemy do Huanchaco – nadmorskiej miłej mieściny, z której rybacy nadal wypływają w morze tradycyjnymi łódeczkami nazywanymi caballitos de totora. Turyści przyjeżdżają tu specjalnie po to, żeby zobaczyć te czółna w kształcie czubiastego buta, a także po to żeby wskoczyć do morza. „Skok do morza¨ to sformułowanie umowne, pod którym kryje się przeprawa przez kamienie i algi, żeby trochę się zamoczyć w lodowatej wodzie. Marcin decyduje się ¨wskoczyć do morza¨. Ja – nie.
Później jemy ceviche po 3 sole – jest to potrawa z pokrojonych kawałków ryby i kalmarów z cebulą i algami, podawana ze słodkimi ziemniakami, juką i prażonymi ziarnami kukurydzy. Ostre i bardzo dobre. Oglądamy tradycyjne wyroby rzemieślnicze, Marcin kupuje reprodukcję figurki z kręgu kultury Chan Chan.
W końcu odwiedzamy stanowisko archeologiczne Chan Chan. Daniel oprowadza nas jak najprawdziwszy przewodnik. Prawie nie ma turystów, można wspinać się na olbrzymie góry z piasku i kamieni – pozostałości pradawnych budowli. Krajobraz iście księżycowy. Chan Chan, tak samo jak Moche to kultury które istniały tutaj jeszcze przed Inkami, aż do momentu kiedy ci wielcy południowoamerykańscy imperatorzy przyszli i zniszczyli te dwie miejscowe potęgi.
Jeden z pałaców Chan Chan jest odrestaurowany. Na murach pięknie odnowiono wizerunki nutrii wodnych i pelikanów. Mieszkańcy pałaców wykopywali w ziemi głębokie doły, żeby dostać się do słodkiej wody. Niesamowity to widok, nagle w samym środku piaskowej budowli zobaczyć oazę pełną wody, zieleni i ptaków! W głębi pałacu znajduje się monumentalny grób imperatora, jego 40 konkubin, wojska i innych ważnych osób. Był to zwyczaj – kiedy ginął władca zabijano również tych wszystkich, którzy potrzebni mu byli za życia, żeby mogli służyć mu dalej na tamtym świecie. Po czym zamykano pałac zmarłego.
Opuszczamy Chan Chan. Słońce pali żywym ogniem, a z oddali słychać szum morza. Z Księżyca wracamy na Ziemię, czyli do Trujillo. Zwiedzamy to naprawdę ładne miasto.
Następnego dnia jedziemy do piramid Słońca i Księżyca, wybudowanych przez kulturę Moche. Tutaj w cenie biletu dostajemy prawdziwego przewodnika, chociaż Daniel cały czas nam towarzyszy i wtrąca co chwilę swoje trzy grosze. Moche stosowali technikę zupełnie odmienną od Chan Chan. Każdy następny imperator dobudowywał kolejny poziom piramidy. Przez to powstały budowle wielkie, mocne, monumentalne! Kolejna różnica jest taka, że do malowania ściana używali kolorów.
Daniel mówi, że świetnie to zaplanowaliśmy, że przed odwiedzeniem Machu Picchu możemy zobaczyć miejsca kultur preinkaskich. Oczywiście wcale niczego takiego nie planowaliśmy, ale w gruncie rzeczy bardzo fajnie wyszło. Dziwne, że te znajdujące się nieopodal Trujillo ruiny nie cieszą się zbyt dużą popularnością wśród turystów. To naprawdę warte odwiedzenia miejsca. Przybysze z całego świata przyjeżdżają do Peru tylko po to, żeby zobaczyć pozostałości imperium Inków, o Chan Chan i Moche mało kto pamięta.