Dojechaliśmy! Do tej najpiękniejszej krainy, najcudniejszego miasteczka! Przywitały nas zielone bajkowe góry, osnute chmurami, wąziutkie malownicze uliczki, zabytkowe, ładne domki, Indianie. Monumentalna katedra na Plaza de Armas.
Cuzco po raz pierwszy okazało nam się pod osłona nocy, dojechaliśmy z Arequipy bowiem dosyć późno. Odebrała nas nasza hostka Mari, razem z bratem i Niemcem, tez z Hospitality. W ogóle jej dom był jakimś azylem dla setek ludzi z hc, przywodził na myśl centralny punkt przerzutowy dla podróżujących po tej części Peru.
Parę dni później Marcinowi opadła szczęka, kiedy zobaczył wchodzące, na podwórze naszego tymczasowego domu, 10 osób – z Czech i z Argentyny. Wrócili oni właśnie z Machu Picchu i chcieli tutaj odpocząć i nabrać sił na dalszą podroż.
Tej nocy zresztą też spędzamy czas w towarzystwie ludzi z hc. Mari i jej brat zabierają nas do knajpy, gdzie poznajemy chłopaka Mari i jego gości – z Niemiec i Australii. Wszyscy razem idziemy do dyskoteki, gdzie jest tylu turystów, co miejscowych, a DJ puszcza więcej muzyki amerykańskiej i europejskiej niż latynoskiej. Dziwnie jest nagle znowu tańczyć przy takiej muzyce ;). Cuzco nocą oferuje wiele miejsc, żeby się pobawić. Wiec pijemy i bawimy się.
Święta ziemia Inków przywitała nas lepiej niż myśleliśmy.