„Jadę do Hawany, tym razem rozmawiać, z tym który mnie oskarżał że kłamałem w sprawie pokoju…jadę rozmawiać o przyszłości mojego kraju” – oto myśl przewodnia rapu nagranego przez FARC, który ukazał się dziś w serwisie youtube.
Negocjacje już po raz trzeci
Wczoraj prezydent Juan Manuel Santos oraz lider Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) Rodrigo Londoño Echeverri, alias “Timochenko” potwierdzili, że po wielu miesiącach wstępnych rozmów są gotowi na odbycie spotkań w stolicach Norwegii i Kuby. Ma to być początek procesu, którego celem jest zakończenie trwającego od ponad pół wieku konfliktu zbrojnego w Kolumbii.
Do tej pory negocjacje pokojowe prowadzone były dwukrotnie – w latach 1982 – 1986 za rządów Belisario Betancura oraz 1998 – 2002 za prezydentury Andrésa Pastrany i za każdym razem zakończyły się fiaskiem. Dlaczego więc teraz miałoby być inaczej? Santos zwraca uwagę, że po raz pierwszy rozmowy będą miały miejsce poza granicami kraju. Dodatkowo wsparcia w mediacjach udzielą Wenezuela i Chile – państwa z dwóch politycznych biegunów Ameryki Południowej. Nie zostanie również wyznaczona żadna wydzielona strefa w Kolumbii, która miałaby zostać „czasowo” przekazana FARC, akcje prowadzone przez wojsko będą kontynuowane. Spotkania rozpoczną się w październiku i nie będą ciągnęły się w nieskończoność, jak to bywało w przeszłości. Jeśli nie będzie postępów, zostaną przerwane.
Guerilleros jadą do Hawany
Dziś uwagę mieszkańców Kolumbii zwrócił film zamieszczony w serwisie youtube. Możemy na nim zobaczyć Timochenko, który deklaruje: „Zasiądziemy do stołu rozmów bez urazów i arogancji”. Zaczyna się więc obiecująco, to jednak co następuje potem jest zaskakujące. Ubrani w partyzanckie mundury i koszulki z Che Guevarą członkowie FARC grają na bębnach, gitarze i rapują: „Dziś jadę do Hawany, tym razem rozmawiać”. Jest to dosyć ambiwalentny przekaz. Z jednej strony śpiewający przyznają, że chcą rozmawiać o przyszłości swojego kraju i doprowadzić do pokoju. Z drugiej pojawia się cała masa złośliwości pod adresem urzędującego prezydenta i jego poprzedników, którzy z pomocą Stanów Zjednoczonych bezskutecznie próbowali rozprawić się z FARC.
„Burżuj (poprzedni prezydent Álvaro Uribe – A. Sz.), który nas szukał nie mógł nas zniszczyć”, „Santos poczuł się zmuszony poprosić Fidela Castro, by mu pomógł z FARC” – brzmią prześmiewczo słowa piosenki. Guerilleros decydują się łaskawie rozmawiać z tym, który „oskarżał ich, że kłamią w sprawie pokoju…”, oraz z tymi, którzy nazywali ich „terrorystami” i „handlarzami narkotyków”. Pojawiają się również wstawki ideologiczne, o tym że Kolumbia nie chce być kolonią, ani koszarami wojskowymi oraz że ziemia powinna zostać sprawiedliwie podzielona. To tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś zapomniał, że FARC to szlachetna organizacja walcząca o sprawiedliwość społeczną i szczęście dla swoich rodaków.
Jaki ma być cel tego nagrania? Komentarze są różne. Jedni tłumaczą, że jest to wiadomość wewnętrzna, do pozostałych członków FARC. Inni bardziej przekonująco wyjaśniają, że to zainicjowanie działań PR lewicowej guerilli, które zapewne zostaną rozwinięte przy okazji spotkań w Norwegii i na Kubie. Oczy świata zwrócone są na konflikt w Kolumbii. FARC kojarzy się z przemocą, porwaniami, twardym życiem w dżungli. Tymczasem na filmie możemy zobaczyć grających na bębnach, rapujących wesołków, którzy pakują walizki i jadą do Hawany. Część komentatorów obawia się, że FARC będzie chciało wykorzystać rozmowy pokojowe do pozyskania sobie sympatii społeczności międzynarodowej i zmiany swojego wizerunku.
Czy to dobry krok?
Istnieje promyk nadziei, że tym razem negocjacje przyniosą pozytywne efekty. Rewolucyjne Siły Zbrojne są coraz słabsze, a poparcie dla nich w społeczeństwie Kolumbii znikome. Oni również mają interes w podjęciu dialogu. Warto może wziąć za dobrą monetę słowa Timochenko z początku nagrania o chęci do rozmów bez urazów i arogancji. „A jeśli odniesiemy sukces, położymy kres tej ciemnej nocy, która trwa pół wieku” – powiedział prezydent Santos.
Zgodę na negocjacje z FARC skrytykował ostro poprzednik urzędującej głowy państwa Alvaro Uribe. Uważa on za niedopuszczalne podjęcie dialogu z FARC bez postawienia wyraźniego warunku zaprzestania przez tę organizację działań kryminalnych. Uznał za kpinę z demokracji dyskutowanie o rozwoju kraju z grupą terrorystyczną oraz o zlikwidowaniu problemów związanych z narkotykami z największym na świecie kartelem. Nie wyobraża sobie, żeby zbrodniarze zamiast zostać osądzeni i poddani sprawiedliwym karom, zostali włączeni w normalne życie społeczne i mogli na przykład kandydować w wyborach. Dodał, że takie zapoczątkowanie „procesu pokojowego” jest przede wszystkim na rękę Hugo Chavezowi, który będzie mógł się zaprezentować jako mediator, co pomoże mu w wygraniu październikowych wyborów prezydenckich.