Szósty raz spotkały się na szczycie państwa obu Ameryk – bogatej Północy, którą reprezentują Kanada i USA i o wiele biedniejszego Południa. Kraje Ameryki Łacińskiej dokonały jednak w ostatnim okresie dużego skoku cywilizacyjnego, i w dobie światowego kryzysu przeżywają boom gospodarczy. W wiodących krajach regionu z Brazylią na czele, udało się wydobyć z ubóstwa 73 miliony obywateli. Według przewidywań MFW w ciągu najbliższych lat gospodarka regionu będzie się rozwijała w tempie 3,5 do 4 proc. rocznie. Tym razem gospodarzem szczytu była Kolumbia i jej słynące z piękna miasto Cartagena, znajdujące się na wybrzeżu morza Karaibskiego.
Mimo tej dość dobrej sytuacji gospodarczej na szczycie nie obyło się bez problemów i zgrzytów. Przywódca Wenezueli Hugo Chavez zamiast do Cartageny w Kolumbii udał się do swojego przyjaciela Fidela Castro, oświadczając z balkonu Pałacu Miraflores w Caracas, że jeśli Kuba nie jest zaproszona na szczyt, nie porusza się tam tematów związanych z tym państwem, czy problemu Malwin, takie spotkania dla niego nie mają sensu. Jako oficjalny powód jego nieprzybycia na szczyt, podano problemy zdrowotne. Chory na raka Chavez ma kontynuować na Kubie swoje leczenie. Zgodnie z zasadami w Szczycie Ameryk mogą uczestniczyć tylko przedstawiciele państw demokratycznych, do których karaibska wyspa nie jest zaliczana. Mimo to, stworzył się chór zwolenników zaproszenia Kuby, kierowany przez dyrygenta z Caracas.
Także Rafael Correa, prezydent Ekwadoru, wyraził solidarność z Kubą i nie pojawił się na szczycie. W swoim przemówieniu radiowo – telewizyjnym oświadczył: ” Nie można wykluczać ze Szczytu Ameryk państwa amerykańskiego jakim jest Kuba, bez poruszania tematu jego kryminalnej blokady ekonomicznej i sprawy dekolonizacji Malwin„. Na szczyt nie przybył również prezydent Nikaragui.
Nawet Juan Manuel Santos, prawicowy prezydent Kolumbii, wyraził ubolewanie, otwierając, jako gospodarz to spotkanie, że nie ma na nim Kuby, do czego doszło już po raz szósty od 1994 roku, kiedy rozpoczęto organizowanie szczytów obu Ameryk.
„Na szczycie nie doszło do podpisania Deklaracji końcowej, przez weto USA i Kanady, którym nie podobał się sposób przedstawienia w niej sytuacji na Kubie” – narzekali Nicolás Maduro, Héctor Timerman oraz Luis Almagro, ministrowie spraw zagranicznych Wenezueli, Argentyny i Urugwaju. Héctor Timerman, dodał, że nie było weta USA w sprawie tekstu dotyczącego roszczeń rządu Argentyny w stosunku do Wielkiej Brytanii w sprawie Malwin, bowiem w dokumencie tym temat ten w ogóle nie został poruszony. Pani prezydent Dilma Rousseff z Brazyli, siedząca obok Obamy skrytykowała USA, za zbyt ekspansywną politykę monetarną, która szkodzi krajom rozwijającym się.
Film reklamowy przygotowany na szczyt przez rząd Kolumbii, reklamujący piękno tego kraju:
Dla Stanów Zjednoczonych państwa tego regionu mają olbrzymie znaczenie. Według danych Białego Domu, na które powołuje się madrycki „El Pais” 42% całego eksportu USA stanowi handel z krajami obu Ameryk. Mimo to stosunki USA z wieloma latynoskimi państwami są napięte, ze względu na duże różnice ideologiczne prezentowane przez lewicowych prezydentów, Boliwii, Wenezueli, Argentyny czy Ekwadoru. Stany Zjednoczone są też nielubiane przez elity intelektualne i artystyczne, które często swoją popularność budują na demonstrowaniu wrogości wobec bogatszego sąsiada z Północy. Przeciętny Argentyńczyk czy Ekwadorczyk postrzega USA, jak Polacy Rosję czy Niemcy, jako Imperium Zła, które dzieli i rządzi. Oliwy do ognia przed szczytem dodał drobny skandal, który wybuchł w Cartagenie, przed przyjazdem prezydenta Obamy, kiedy to jego ochroniarze, zabawiali się z miejscowymi prostytutkami. A jak wiadomo Kolumbijki słyną z wyjątkowej urody.
Policja kolumbijska deklaruje gotowość do zapewnienia bezpieczeństwa gościom szczytu:
Ważnym tematem szczytu była też sprawa wojny narkotykowej i kwestia legalizacji narkotyków. Prezydent Obama stwierdził że: „Legalizacja narkotyków nie jest żadnym rozwiązaniem i spowoduje tylko wzrost ich konsumpcji„. Stwierdzenie Obamy było dziwnie odebrane przez zebranych przedstawicieli państw latynoskich, którzy nie stawiali na szczycie postulatów legalizacji narkotyków i nie oczekiwali debaty stawiającej tylko na wybór między legalizacją czy zakazem sprzedaży narkotyków, ale oczekiwali pogłębionej dyskusji na ten temat.
Prezydent Kolumbii Santos, prowadzący zdecydowaną wojnę z lewicowymi bandami FARC, które żyją między innymi z handlu narkotykami, powiedział: ” Przyszedł odpowiedni moment, aby przeanalizować, czy to co robimy w tej sprawie, jest drogą najbardziej efektywną i najmniej kosztowną”. Jednak od zebranych nie doczekał się konkretnych propozycji w tym temacie. Można więc podsumować, że kolejny VI Szczyt Ameryk w Cartagenie, zakończył się bez większych konkretów i bez deklaracji końcowej, która jak się ma nadzieję, zostanie opracowana w późniejszym terminie.
źródło: BBC Mundo, El Pais
Do czego państwom Latinoamerykańskim są potrzebne spotkania z USA i Kanadą, tego nie rozumiem.
Czy nie wystrczą im spotkania Meksyku i państw Ameryki Środkowej i Południowej ?
Amerykanie nie są darzeni tamwielka miłością a ich rzady tym bardziej.
Więc po co ????
Jeszcze parę dekad rządów miłości lichwiarzy w krajach Am. Północnej, a ludzie stamtąd zaczną wyjeżdżać na południe jak krajowi na zlewozmywak do Angli.
bo jednak jest to szczyt Obu Ameryk, wielu ludzi np w Meksyku czy Ameryce Środkowej żyje z pracy w USA. Jak piszemy jest ogromna wymiana handlowa między tymi krajami, trudno się ignorować nawzajem. Tak zwana Realpolitik, nie lubimy się, ale spotykać się musimy i do pracy chętnie wyjedziemy
bo jednak jest to szczyt Obu Ameryk, wielu ludzi np w Meksyku czy Ameryce Środkowej żyje z pracy w USA. Jak piszemy jest ogromna wymiana handlowa między tymi krajami, trudno się ignorować nawzajem. Tak zwana Realpolitik, nie lubimy się, ale spotykać się musimy i do pracy chętnie wyjedziemy
LatinoAmerica.pl No , ale po co mamy się niby spotykać ?
LatinoAmerica.pl Poczytaj sobie John Stockwell, a dowiesz sie ile dobrego Yankesi zrobili dla Latynoameryki. Z jednej strony doprowadzają do ruiny te państwa , a z drugiej chełpia się tym, że dają im pracę u siebie. Długi temat. Nie bedę kontynuował.
Ależ ja nie twierdzę, że USA to aniołki, doskonale wiem co robili w Ameryce Łacińskiej, ale zdaje sobie sprawę, że tak postępuje każde Państwo aspirujące do roli lidera światowego, i z tych wszystkich świństw robionych przez USA, Niemcy, Rosję czy Chiny, wybieram jednak USA. Oczywiście z geopolitycznego punktu widzenia my nie mamy wyjścia, jak liczyć na poparcie USA, i zmianę na stanowisku prezydenta, silne wejście USA do Europy jest dla nas korzystne, bo ucichną Rosjanie i Niemcy. Dominacja USA nie doprowadza do takich nieszczęść jak chinska, czy rosyjska. Wystarczy spojrzeć na Koreę Południową i Koreę Północną, Natomiast inną sprawą jest rola światowej finansjery i banków w niszczeniu Państw i społeczeństw także amerykańskiego
Ja mówie o Latynosach, bo zjednej strony ich bardzo lubię a z drugiej współczuję. USA może są lepsze od innych mocarstw w Europie, ale AM Południowej to narobili takiej kaszany, że nie ma powodu dlaczego ich tam mają lubić. Jeśli są chcąc coś zmienić to powinni zacząć już dzisiaj, np. znieść embargo na Kubę. Ale oni konsekwentnie prowadzą politykę taka jak dawniej. To mi sie nie podoba i latynosi nie mają żadnej wymiernej kożysci z kumplowaniem się z nimi
sorry za ortografię
Polecamśiwetny tekst mojego ulubionego Pana Iwo Pogonowskiego
http://www.pogonowski.com/?p=2673