Wracamy stopem z Pinal del Rio do Hawany. To już nasze ostatnie chwile na Kubie. W połowie drogi żegnamy ostatniego Amarillo. Czekając na stopa wsiada się do każdego możliwego środku transportu. Nie ważne czy jest to samochód, ciężarówka, czy może zwykły autobus.
Wsiadając do zatłoczonego autobusu poznajemy Kubańczyka, który ugości nas w swoich progach. Zamieszkamy w kamienicy na przeciwko Capitolio, z przepiękna odremontowaną fasadą. Jednak w jej wnętrzach, kryły się prawdziwe slumsy.

Piękne mieszkania zostały podzielone na mniejsze tekturowymi ścianami. Na piętrze jest tylko jedna toaleta na wiele mieszkań. Trudno z niej skorzystać, ze względu na straszne warunki higieniczne w niej panujące. Odchody pływają w niej dosłownie po podłodze.
Nasz bardzo sympatyczny Kubańczyk stara się, jak może, aby umilić nam życie. Wchodzimy na dach, skąd rozpościera się wspaniały widok na miasto. Jest ciemno. Nasz Kubańczyk zaczyna śpiewać serenady. Trochę nas to śmieszy, trochę martwi. Nie do końca wiemy, jakie jego intencje. Zaprosił nas do domu, co jest na Kubie nielegalne bez posiadania specjalnej licencji. Szuka towarzystwa, czy może chce na nas zarobić?
Rozmowa schodzi na życie codzienne. Nasz gospodarz zwraca nam uwagę na to, że średnie zarobki na Kubie wynoszą 20 dolarów a buty, który kupił ostatnio córce na czarnym rynku kosztowały go 6 dolarów. Skąd my Polacy to znamy?
Powoli nadchodzi czas, aby położyć się spać. To nasza ostatnia noc na Kubie. Mamy już ochotę opuścić ten kraj. Nie możemy spokojnie zasnąć, bowiem w całym budynku czuć zapach ulatniającego się gazu. No ale czego nie robi się, dla lepszego poznania, zwyczajnego życia mieszkańców Hawany.