W poniedziałek Evo Morales po raz kolejny wyruszył w podróż do Europy. W agendzie ma spotkania z królem i premierem Hiszpanii, z prezydentem Białorusi, prezydentem Włoch i papieżem.
Ostatnia podróż prezydenta Boliwii do Europy zakończyła się nieprzyjemnym incydentem. Wczoraj w Madrycie Evo Morales mówił, że zależy mu na umacnianiu relacji z państwami europejskimi i nie chce już wracać do tematu zatrzymania jego samolotu. „Indianie nie są pamiętliwi” – skwitował.
Przypomnijmy jednak, co wydarzyło się na początku lipca. „Były amerykański szpieg na pokładzie prezydenckiego samolotu?” – wszystko zaczęło się od plotki, skończyło na międzynarodowym skandalu dyplomatycznym. Pierwszego lipca Evo Morales udał się do Moskwy, by wziąć udział w szczycie państw – eksporterów gazu. W czasie jednego ze spotkań wspomniał, że należałoby rozpatrzyć możliwość przyznania azylu politycznego Edwardowi Snowdenowi. Dzień później prezydent Boliwii wyruszył w podróż powrotną do ojczyzny. Okazało się jednak, że zajmie mu to więcej czasu niż zakładał. Francja, Portugalia, Włochy i Hiszpania zamknęły bowiem swoją przestrzeń powietrzną, uniemożliwiając Moralesowi wylot z Europy. Powodem było właśnie podejrzenie, ze na pokładzie jego samolotu znajduje się poszukiwany były agent CIA.
Ostatecznie prezydencki samolot został zmuszony do lądowania w Wiedniu. Morales na kontynuowanie podróży musiał czekać 14 godzin. Wywołało to prawdziwy skandal. Swój sprzeciw wyraziły kraje Unii Narodów Południowoamerykańskich. Ostatecznie przedstawiciele władz Hiszpanii, Portugalii, Włoch i Francji przeprosiły za zaistniały incydent.
Obecna podróż Moralesa przebiega jak na razie bez żadnych zakłóceń.