Walka ze „spekulantami” przetrzymującymi towar w magazynach, cinkciarze, listy kolejkowe, noce spędzone przed sklepem, niepewność czy na półkach będzie upragniony towar – to co dla nas jest już tylko pieśnią przeszłości, dla Wenezuelczyków jest smutną teraźniejszością.
W jednym z ostatnich wywiadów prezydent Wenezueli Nicolas Maduro stwierdził, że został obdarzony „żelazną ręką”. Nie wiadomo, czy miał na myśli naturalne uposażenie od Stwórcy, czy też raczej podjętą dwa dni temu przez Zgromadzenie Narodowe decyzję o przyznaniu mu „specjalnych uprawnień” – przez najbliższy rok będzie mógł praktycznie rządzić za pomocą dekretów, bez konieczności konsultowania ich z władzą ustawodawczą.
Prawo to zostało ustanowione ze względu na wyjątkową sytuację w jakiej znalazł się kraj. Coraz większe zagrożenie ze strony imperializmu, burżuazji i krwiożerczego kapitalizmu oraz konieczność ochrony szczególnie najniższych warstw społecznych – to chyba wystarczające powody, żeby ograniczyć jeszcze i tak ledwo już żywą wenezuelską demokrację.
Maduro zapowiedział „batalię gospodarczą” i szybko przeszedł do działania. Do tej pory kontrolowano ceny produktów podstawowych, co powodowało oczywiście duże niedobory na sklepowych półkach, teraz rozszerzono kontrolę na wszystkie dziedziny handlu. Rząd oskarża podłych spekulantów o niesprawiedliwe zawyżanie cen i przetrzymywanie towarów w magazynach. Z tego względu zadekretowano przymusowe obniżki od 20 nawet do 70%. Regulacja objęła min. artykuły AGD. Gwardia Narodowa zajęła większe sklepy, żeby kontrolować czy na pewno zmieniły one ceny na „właściwe”. Aresztowano stu przedsiębiorców.
Kolejka przed sklepem z artykułami AGD w Caracas:
Na reakcję Wenezuelczyków nie trzeba było długo czekać. Zachęceni nagłymi obniżkami ruszyli, by upolować wymarzoną lodówkę czy odkurzacz. Niektóre sklepy zostały wzięte szturmem, przed innymi utworzyły się kilometrowe kolejki. Ludzie czekali nawet całą noc, by zdobyć cenny towar. Można sobie wyobrazić stanie kilkanaście godzin w kolejce w Caracas, gdzie temperatura przekracza 30 stopni… Sytuację wykorzystują sprzedawcy napojów i przekąsek, dla których czekający w ogonku zmęczeni i głodni ludzie to wymarzeni klienci.
Szturm na sklepy DAKA z artykułami AGD:
Sklepikarze są przerażeni zaistniałą sytuacją. W obecnych warunkach ich biznes zupełnie straci na opłacalności. Część zamknęła towar w magazynach, by nie sprzedać go po cenie niższej od tej jaką zapłacili za jego zakup… Tych z pewnością nie ominie jednak „żelazna ręka” Maduro. W Wenezueli od ponad 10 lat istnieje kontrola wymiany walut. Oficjalnie za jednego dolara można dostać nieco ponad 6 bolivarów, cinkciarz zapłaci nam nawet osiem razy więcej! Sklepikarz importujący towar musi tę różnicę wyrównać podwyższając cenę towaru. Kolejny problem stanowi inflacja, która według danych wenezuelskiego Banku Centralnego wyniosła w tym roku 54%. Naturalnym następstwem jest wzrost cen.
Socjalistyczny prezydent starał się uspokajać sklepikarzy, mówiąc że oni także są ofiarami hurtowników – oszustów. Zapowiedział wprowadzenie kontroli produkcji towarów, żeby ochronić drobnych handlarzy, których „krwią żywią się kapitaliści”.