W drugiej połowie maja głowę państwa wybierała Republika Dominikany. Przed nami jeszcze wybory prezydenckie w Meksyku – już za dwa tygodnie oraz w Wenezueli w październiku. W latach 2009 -2012 zmieniły się rządy prawie wszystkich państw w regionie, z wyjątkiem Paragwaju, który zagłosuje w przyszłym roku. Czy Ameryka Łacińska skręciła w lewo czy w prawo? Jakie zmiany może przynieść ten rok?
Daniel Zovato dokonuje następującego podsumowania 15 wyborów prezydenckich w Ameryce Łacińskiej od 2009 roku dla portalu Infolatam.com:
W Ameryce Południowej głosowano w ośmiu państwach, w większości wygrała opcja lewicowa lub centro-lewicowa (z wyjątkiem Kolumbii i Chile). W sześciu przypadkach zdecydowano się na kontynuację dotychczasowych rządów – reelekcje w Ekwadorze, Boliwii i Argentynie oraz poparcie dla kandydata z tej samej partii, co poprzednik w Urugwaju, Kolumbii i Brazylii. Jedynie w Chile i w Peru wygrała opozycja (Piñera i Humala).
W Ameryce Środkowej dominowała opcja prawicowa i centroprawicowa oraz zmiany u władzy. W Kostaryce i na Dominikanie zwyciężyli kandydaci rządzącej partii, w Nikaragui po raz kolejny wybrano Daniela Ortegę. W pozostałych czterech państwach (Hondurasie, Panamie, Salwadorze i Gwatemali) wygrała opozycja. Jedynie w Nikaragui i Salwadorze mamy prezydentów lewicowych.
Na poniższej mapie możemy zobaczyć wszystkich prezydentów Ameryki Łacińskiej z zaznaczeniem, czy reprezentują oni opcje lewicową (czerwona) czy prawicową (niebieska). W Gwatemali od stycznia 2012 prezydentem jest były wojskowy Otto Pérez Molina (na mapie nadal figuruje jego poprzednik Alvaro Colom). Na Dominikanie urząd sprawuje do sierpnia Leonel Fernandez, po nim przejmie władzę Danilo Medina.
Dominikana
Pierwsze z tegorocznych wyborów odbyły się na Dominikanie 20 maja. Prezydenta wybiera się tutaj na cztery lata, z możliwością reelekcji, jednak nie bezpośrednio po minionej kadencji. Jest dopuszczalna druga tura, w tym wypadku nie była ona jednak konieczna. Zwyciężył Danilo Medina większością 51,24% głosów, z rządzącej od 2004 liberalnej Dominikańskiej Partii Wyzwolenia. Pokonał lewicowego Hipolito Mejia z Dominikańskiej Partii Rewolucyjnej, który sprawował już najwyższy urząd w latach 2000 – 2004 i doprowadził kraj do gospodarczej zapaści. Wynik wyborów Mejia uznał dopiero po dwóch dniach.
Urzędujący prezydent Leonel Fernandez kończy w ten sposób już trzecią kadencję (1996-2000, 2004 – 2008, 2008 – 2012) z olbrzymim poparciem 80%. Dominikańczycy są zadowoleni z dynamicznego rozwoju państwa w ostatnich latach (roczny wzrost na poziomie około 7%) oraz z aktywnej działalności Fernandeza na arenie międzynarodowej. Przyjęta w 2010 roku konstytucja uniemożliwia mu jednak ubieganie się o ponowny wybór. Poparcie dla niego przełożyło się na dobry wynik Mediny. Ten dla podkreślenia kontynuacji władzy oraz swojej lojalności wobec poprzednika na wiceprezydenta mianował jego żonę, również aktywną w polityce kraju Margaritę Cedeño.
Meksyk
O wyborach w Meksyku będziemy pisać więcej w najbliższych dniach, teraz nakreślmy tylko ogólny obraz. Głowę państwa wybiera się tutaj na 6 lat w jednej turze głosowania. Nie ma możliwości reelekcji. Przez ostatnie 12 lat krajem rządzili reprezentanci chrześcijańsko – konserwatywnej Partii Akcji Narodowej. W 2000 po raz pierwszy od 1929 wybory wygrał kandydat spoza Partii Rewolucyjno – Instytucjonalnej, był to Vicente Fox z PAN, po sześciu latach najwyższe stanowisko w państwie objął Felipe Calderon.
Wraz z rozmontowywaniem trwającej od dziesięcioleci hegemonii PRI i pogłębianiem demokracji następowała eskalacja przemocy związana z nasilającą się wojną narkotykową w kraju. Rękawicę kartelom rzucił Vicente Fox, Calderon za główny cel prezydentury postawił sobie rozprawienie się z gangsterami i zaprowadzenie pokoju w państwie. Miało to efekt dokładnie odwrotny. W ostatnich pięciu latach krwawa wojna pochłonęła 40 tysięcy ofiar. Jest to jedna z przyczyn, dla których PAN może stracić władzę 1 lipca. Największe szanse wygranej ma przedstawiciel PRI Enrique Peña Nieto (obecnie 43% poparcia). Na drugim miejscu w sondażach była przez dłuższy czas Josefina Vázquez Mota z PAN, ostatnio wyprzedził ją nieznacznie Andrés Manuel López Obrador z Partii Rewolucyjno Demokratycznej. Obrador przegrał w 2006 roku z Calderonem różnicą zaledwie 240 tysięcy głosów. Czwartym kandydatem jest Gabriel Quadri de la Torre z partii zielonych Nowy Sojusz, który nie ma jednak większych szans na wygraną (3% w sondażach). Najbliższe dwa tygodnie będą bardzo gorące.
Wenezuela
W Wenezueli prezydenta wybiera się na 6 lat, od 2009 roku zlikwidowano ograniczenia w ilości kadencji. Hugo Chavez mógłby więc, według swoich zapowiedzi rzeczywiście rządzić do 2040 roku… Wygląda jedna na to, że nie pozwoli mu na to zdrowie. Wszyscy w Wenezueli zadają sobie pytanie czy rządzący krajem od prawie 13 lat, chory na raka prezydent dożyje do wyborów, które odbędą się 7 października. Jeśli dożyje, to z pewnością je wygra. Najnowsze sondaże dają mu prawie 60% poparcia, podczas gdy przedstawiciel opozycji, były gubernator stanu Miranda Henrique Capriles Radonsky otrzymałby niespełna 30% głosów.
Chavez przeszedł serię zabiegów chemioterapii na Kubie, jego faktyczny stan zdrowia jest jednak utrzymywany w ścisłej tajemnicy. Wiele komentarzy spowodowało powołanie do życia po raz pierwszy w czasie swojej prezydentury Rady Stanu, instytucji przewidzianej w konstytucji jako organ doradczy, na czele którego stoi wiceprezydent. Część osób spekuluje, że w razie znacznego pogorszenia się stanu zdrowia Chaveza rada miałaby pełnić funkcję rządu tymczasowego. Trudno z pewnością stwierdzić, co by się stało gdyby zabrakło nagle głowy państwa, nie wyznaczył on żadnego swojego potencjalnego sukcesora. Przejęciem władzy zainteresowani byliby naturalnie chaviści, którzy musieliby jednak wskazać nowego lidera, a znalezienie drugiej osoby tak charyzmatycznej i zdeterminowanej jak Hugo byłoby raczej trudne. Opozycja z Radonskim, działająca w niesprzyjających warunkach ograniczonej demokracji jest dosyć słaba i nie wiadomo czy w wyborach, w których nawet zabrakłoby Chaveza miałaby szansę odnieść zwycięstwo. Są w końcu jeszcze wojskowi, którzy pod parasolem prezydenta czerpali duże zyski z handlu narkotykami i w sytuacji kryzysowej mogliby spróbować sięgnąć po władzę na drodze zamachu stanu, by nie doprowadzić do utraty wpływów.
Rok 2012 może przynieść istotne zmiany dla Ameryki Łacińskiej. Nie wiadomo, co stanie się dalej z wojną narkotykową w Meksyku, jakie kroki podejmie nowy prezydent, czy będzie kontynuowana dyskusja o zmianie polityki narkotykowej na świecie czy też krwawy konflikt będzie zbierał kolejne żniwa? Odejście Chaveza natomiast zburzyłoby kompletnie układ sił w regionie. Petrodolary płyną bowiem do państw sojuszników – Kuby, Boliwii, Nikaragui, a prezydent Wenezueli jest faktycznym liderem i „ojcem” wszystkich obecnych socjalistycznych przywódców w Ameryce Łacińskiej.