Nazwa Matka Boża z Guadalupe pochodzi prawdopodobnie od określenia coatlaxopueh, które w języku nahuatl oznacza „osobnika depczącego węża”. Zwolennicy takiej teorii uważają, że określenie takie byłoby właściwe w ustach przemawiającej w tym właśnie języku boskiej postaci, która zwracała się do prostego Indianina, który posługiwał się jedynie swą ojczystą mową.
Istnieją także teorie, wiążące meksykańskie sanktuarium z Matką Bożą z Guadalupe w hiszpańskiej Estremadurze, lecz wydają się mniej prawdopodobne. Zostawiając te spory historykom, przejdziemy teraz do postaci owego, wcześniej wspomnianego, prostego Indianina. Był nim Juan Diego Cuauhtlatoatzin ( „Cuauhtlatoatzin” w dosłownym tłumaczeniu oznacza „Mówiącego jak orzeł”), urodzony w wiosce Tlayacac, niedaleko obecnej stolicy Meksyku. W 1524 roku, już 3 lata po ostatecznym pokonaniu Azteków przez Hiszpanów, został ochrzczony przez o. Franciszkanów.
Dlaczego Juan Diego został wybrany do objawień, tego nie wiadomo. Możemy jedynie przypuszczać, że w rzeczy trudno wytłumaczalne rozumem, łatwiej jest uwierzyć ludziom prostym. Matka Boska ukazała się Indianinowi, w czasach, gdy stali się oni ludźmi drugiej kategorii, mniej warci od hiszpańskiego konia. Jej ciemny kolor skóry i język , w którym przemówiła do przyszłego świętego kościoła katolickiego, kanonizowanego przez naszego papieża w 2002 roku, mogą świadczyć o tym, że przybyła, aby dodać im otuchy i pokazać że jest jedną z nich.
A jak doszło do objawienia? Juan Diego wędrował ze swojej wioski na targ w stolicy kraju, lub jak mówią źródła kościelne, do świątyni na msze, ponieważ z reguły odbywał się przed nimi targ obie wersje możemy uznać za prawdziwe. Przechodząc przez wzgórze jego oczom ukazała się piękna kobieta, która przedstawiła się mu, jako Matka Boska. Objawienie trwały parę dni, aż w końcu 12 grudnia 1531 roku doszło do cudu. Aby przekonać miejscowego biskupa Juana de Zumárragi o prawdziwości całego zdarzenia, Matka Boska nakazała zerwać Indianinowi, rosnące na wzgórzu róże, których nie znano wtedy w Ameryce. Gdy wszedł do siedziby miejscowej kurii, i wysypał na podłogę zebrane kwiaty, zdziwieniu nie było końca. Zgromadzeni nie tylko zobaczyli niezwykłe jak na tą część świata zjawisko przyrodnicze, ale oczom ich ukazał się wizerunek Maryi, odbity na poncho Juana Diego, którego pochodzenia do dziś nikt nie jest w stanie wyjaśnić.
Matka Boska z Guadalupe przedstawiona została na płótnie z agawy – materiału, który po około 20 latach ulega biodegradacji. Z badań, jakie przeprowadził w 1936 roku laureat nagrody Nobla Richard Kuhn, wynika że: „przeanalizowane włókna nie zawierają barwników roślinnych, zwierzęcych ani mineralnych”. Kolejne badania, przeprowadzone już po wojnie wykazały zaś, że „nie ma na płótnie śladów pędzla, ani świadectw, by tkanina została zagruntowana, a w namalowanych źrenicach Matki Bożej występuje zjawisko potrójnego odbicia właściwe jedynie źrenicom organizmów żywych” Z tego też względu wizerunek Matki Boskiej z Guadalupe określany jest mianem nieustającego cudu, który trwa już od setek lat.