Podobnie jak sześć lat temu 1 grudnia w Meksyku było gorąco. Na ulicach manifestanci starli się z policją. W Kongresie zwycięski kandydat Partii Rewolucyjno – Instytucjonalnej złożył przysięgę na wierność konstytucji w atmosferze gwizdów i wrogich okrzyków.
„Niezła akcja”
Czy to już tradycja? Od tygodnia w stolicy Meksyku gromadziło się wojsko i policja. Izba Deputowanych przypominała twierdzę. Główny plac miasta – Zócalo, przy którym znajduje się Pałac Narodowy, został zabezpieczony z każdej strony. Jeśli ktoś narzeka na polityczne podziały w Polsce i brak szacunku dla urzędu prezydenta, niech pocieszy się, że może być jeszcze gorzej. W naszym kraju przynajmniej posłowie i senatorowie stoją spokojnie w czasie ceremonii zaprzysiężenia nowej głowy państwa. W Meksyku złożenie przysięgi jest pierwszym z poważnych wyzwań, jakie stoją przed osobą obejmującą urząd.
Sześć lat temu awanturę w Kongresie śledził cały świat, wspominały o niej nawet polskie serwisy informacyjne. Wtedy Felipe Calderon z Partii Akcji Narodowej (PAN) starał się dostać na podium, by złożyć przysięgę. Skutecznie uniemożliwiali mu to zwolennicy Andrésa Manuela Lópeza Obradora (AMLO) z Partii Rewolucyjno – Demokratycznej (PRD), których kandydat przegrał różnicą zaledwie pół procenta głosów. Doszło do licznych przepychanek, a nawet bójek. Ioan Grillo, autor książki „El Narco” znajdował się wtedy przed wejściem do Izby Deputowanych i prosił o komentarze osoby wychodzące z sali. Zaczepił Arnolda Shwarzeneggera, który obok Georga Busha był jednym z zaproszonych gości, a ten skwitował całe wydarzenie określeniem „Naprawdę niezła akcja!”.
Zaprzysiężenie Felipe Calderona w 2006 roku:
Zaprzysiężenie Peñi Nieto:
Trzynaście punktów
W zupełnie innej atmosferze Peña Nieto wygłosił swoje pierwsze orędzie do narodu. Tym razem nikt go nie zagłuszał, mógł więc spokojnie przedstawić zgromadzonym w Pałacu Narodowym zaproszonym 1,500 osobom trzynaście najważniejszych punktów swojej właśnie rozpoczętej prezydentury. Na pierwszym miejscu znalazła się oczywiście kwestia zaprowadzenia w kraju pokoju i zapewnienia obywatelom bezpieczeństwa. W ostatnich latach w wyniku wojny prowadzonej z kartelami narkotykowymi śmierć poniosło 60 tysięcy osób, znalezienie wyjścia z tej dramatycznej sytuacji powinno więc zdecydowanie stać się priorytetem nowego rządu. Wybuch przemocy na niespotykaną dotąd skalę był z pewnością jednym z powodów odwrócenia się części wyborców od sprawującej od dwunastu lat władzę Partii Akcji Narodowej i postawienie na powrót Partii Instytucjonalno – Rewolucyjnej, za której rządów sytuacja wyglądała mimo wszystko dużo spokojniej. Wiele osób obawia się jednak, że Peña Nieto zamiast kontynuować bezlitosne zwalczanie narkoterrorystów, których rosnąca siła zaczyna zagrażać integralności państwa, powróci do starych praktyk z okresu „miękkiej dyktatury” PRI i zacznie z nimi pertraktować. Za cenę względnego spokoju rząd przyzna kartelom swobodę działania. Problem w tym, że obecnie sytuacja wygląda dużo poważniej niż w latach 90-tych, a działające w kraju organizacje przestępcze zajmują się już nie tylko produkcją i sprzedażą narkotyków, ale też hazardem, prostytucją, porwaniami dla pieniędzy, starają się również poddać swojej kontroli kolejne dziedziny gospodarki, nakładając „podatek” na firmy działające np. w sektorze gazowo – naftowym czy w przemyśle drzewnym.
Nowy prezydent zapowiedział szybkie wejście w życie ustawy dotyczącej ochrony i pomocy dla ofiar przestępstw, co do której spore wątpliwości miał Felipe Calderon. Zakłada ona min. powołanie specjalnego państwowego funduszu, z którego wypłacano by ofiarom odszkodowanie za wyrządzone im krzywdy, jeżeli nie byłby w stanie tego zrobić sprawca. Krytycy podkreślają, że system ten zaowocuje zaniechaniem ścigania przestępców, bowiem poszkodowani będą woleli zwrócić się bezpośrednio o pomoc do państwa, zamiast angażować się w długie i często bezskuteczne dochodzenie.
Inne punkty wystąpienia Peñi Nieto to: bezwzględna walka z głodem, ujednolicenie stanowych kodeksów karnych, podniesienie emerytur, reforma systemu edukacji, przywrócenie transportu kolejowego, z którego praktycznie zrezygnowano w połowie lat 90-tych. Komentatorzy spodziewali się, że nowy prezydent wspomni również o ewentualnych planach prywatyzacji PEMEXU – państwowego koncernu naftowego, ale takie słowa nie padły.
Kim jest Peña Nieto?
Przez kolejne sześć lat Meksykiem będzie rządził prezydent o aparycji aktora telenoweli, przedstawiciel partii, która sprawowała w kraju władzę od 1929 do 2000 roku. Wiele osób do końca nie wie, czego można się po nim spodziewać. W 1984 roku wstąpił do PRI, jednak jego faktyczna kariera polityczna rozpoczęła się w 1999 roku, kiedy zaczął współpracę z rządem swojego wuja Arturo Montiela – wtedy gubernatora stanu Meksyk. W 2003 wybrano go deputowanym do lokalnego kongresu, a dwa lata później wygrał wybory na gubernatora. Zarzucano mu, że nie rozliczył z podejrzeń o korupcję swojego poprzednika – Montiela. Zgromadził on podobno w czasie swego urzędowania olbrzymią fortunę, której źródeł dopatrywano się w publicznej kasie.
Zwolennicy Peñi Nieto zwracają uwagę min. na dynamiczny rozwój stanu pod jego rządami oraz na umiejętność prowadzenia rozmów z przedstawicielami różnych środowisk i dochodzenie do konsensusu z politycznymi przeciwnikami. Krytycy przypominają wydarzenia z miejscowości San Salvador Atenco, w której policja interweniowała w sprawie bezprawnego zajęcia ulicy przez handlarzy kwiatami. Funkcjonariusze dopuścili się wielu nadużyć – doszło do pobić i gwałtów, sprawa trafiła nawet do Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka (CIDH). Wypomina się również byłemu gubernatorowi brak odpowiedniej reakcji w czasie powodzi we wschodniej części stanu, do której doszło w 2010. Przyjechał tam podobno tylko na kilka minut. Wiele osób twierdzi, że nie potrafi on sobie radzić w sytuacjach kryzysowych i zasłania się innymi osobami zamiast wziąć odpowiedzialność na siebie i podjąć szybkie decyzje. Jedno jest pewne, najważniejszy egzamin dla Peñi Nieto rozpoczął się właśnie teraz.