Oprowadzam brazylijską rodzinę po Warszawie. Interesują się historią, również tą najnowszą. Pytają o politykę w Polsce po upadku komunizmu. Opowiadam im o przyjętej zasadzie „grubej kreski”, problemach z lustracją, o tym że praktycznie żaden ze zbrodniarzy minionego reżimu nie został w naszym kraju ukarany. „Tak samo jest w Brazylii” – odpowiadają.
Ich słowa potwierdzają dzisiejsze wydarzenia. Dilma Rouseff – prezydent Brazylii powołała do życia Komisję Prawdy, która przez kolejne dwa lata ma badać przypadki łamania praw człowieka, tortur, politycznych morderstw, ukrywania ciał ofiar w okresie między 1946, a 1988 rokiem, ze szczególnym uwzględnieniem czasu dyktatury wojskowych (1964 – 1985). Komisja ma się zająć „rekonstrukcją prawdy historycznej”, może wskazać sprawców przestępstw, ale i tak nie będą oni postawieni przed sądem.
W Brazylii w 1979 przyjęto amnestię, która objęła wszystkich funkcjonariuszy reżimu i obowiązuje do dziś. Wiele organizacji obywatelskich starało się doprowadzić do jej zniesienia, ale w 2010 roku Najwyższy Trybunał Federalny uznał przepis sprzed ponad 30 lat za zgodny z konstytucją i utrzymał go przy zyciu. Dilma Rouseff, która w czasie dyktatury była torturowana i więziona nie zamierza podważać tego wyroku, dlatego w taki a nie inny sposób określono ramy prac nowo powołanej komisji.
Wielu komentatorów zastanawia się, dlaczego Brazylia w przeciwieństwie do wielu innych państw Ameryki Łacińskiej nie osądziła zbrodniarzy. Wyjaśnień może być wiele. Po pierwsze w tym kraju nie ma tradycji nagłego zrywania z przeszłością. Beatriz Alfonso, dyrektor Centro para la Justicia y el Derecho Internacional (CEJIL) w wypowiedzi dla BBC Mundo zaznacza, że w jej kraju preferuje się wybór rozwiązań „miłych dla wszystkich” od tych ostrych i kategorycznych. Już same narodziny niepodległej Brazylii cechuje kontynuacja, pomimo przejścia do samodzielnego funkcjonowania, władza pozostała w rękach syna króla Portugalii.
We współczesnej Brazylii bardzo ważne są sojusze i koalicje polityczne. Rządzący muszą również mieć na uwadze stanowisko przedstawicieli sił zbrojnych. Poprzedni prezydent Lula da Silva wszedł w konflikt z armią właśnie ze względu na dążenie do powołania Komisji Prawdy. Obecnie w odpowiedzi na jej powstanie, Club Naval z Rio de Janeiro powołał od razu „kontrkomisję”. Klub ten skupia emerytowanych wojskowych, wielu z nich to ważne osobistości minionego reżimu. Powołana grupa ma komentować na bieżąco na najważniejsze ustalenia państwowej komisji.
Kolejnym powodem może być skala krzywd. Mauricio Santoro z Fundacji Getúlio Vargasa tłumaczy dla BBC Mundo, że w czasie 21 lat dyktatury w Brazylii śmierć poniosło około 400 osób, tymczasem w dużo krótszym czasie za rządów wojskowych w Argentynie zginęło 30 tysięcy osób, w Chile – ponad 3 tysiące, a w Urugwaju 175 osób. We wszystkich tych krajach doprowadzono do postawienia katów przed sądem. Brazylia wybrała inny sposób rozliczenia się z przeszłością.