Assange schronił się w Ambasadzie Ekwadoru
Wczoraj wieczorem Julian Assange opuścił areszt domowy i udał się do Ambasady Ekwadoru w Londynie, gdzie poprosił o azyl. Spędzi tu najpewniej kilka kolejnych dni. Ekwadorski MSZ nie dał jeszcze żadnej odpowiedzi.
Twórca WikiLeaks, z pochodzenia Australijczyk wyczerpał już wszystkie legalne środki, które mogły uchronić go przed ekstradycją do Szwecji, gdzie czeka go proces w sprawie o gwałt na dwóch kobietach w 2010 roku. Brytyjski Trybunał odrzucił jego apelację. Assange obawia się podobno, że Szwecja mogłaby wydać go Stanom Zjednoczonym, a tam zostałby skazany za ujawnienie tajemnic państwowych.
Skąd przyszła mu do głowy ucieczka właśnie do Ambasady Ekwadoru? Mógł o tym pomyśleć już w listopadzie 2010 roku, kiedy wiceminister Spraw Zagranicznych tego kraju zaproponował, że Ekwador może go przyjąć i zagwarantować mu legalny pobyt. Od wypowiedzi tej odciął się, co prawda zaraz Rafael Correa zaznaczając, że było to wyrażenie prywatnej opinii, a nie przedstawienie oficjalnego stanowiska rządu, ale niedługo potem w rozmowie z kolumbijską dziennikarką Claudią Gurisati wyraził swoją sympatię dla Assange’a. Prezydent przyznał, że nikt nie proponował Australijczykowi udzielenia azylu, ale jednocześnie nikt tego nie wykluczył. Po czym dodał: „Złamał prawo, ale w końcu dał nam większe dobro: obnażył politykę imperialną Stanów Zjednoczonych”.
Jak przyznaje wielu komentatorów, Assange utwierdził się w przekonaniu, że zwrócenie się o pomoc do Ekwadoru będzie dobrym pomysłem w kwietniu tego roku, kiedy przeprowadzał wywiad za pomocą łącza satelitarnego z Rafaelem Correą. Prezydent Ekwadoru był szóstą z kolei osobą zaproszoną przez Australijczyka do swojego programu The World Tomorrow, nagrywanego z aresztu domowego w Wielkiej Brytanii, emitowanego co tydzień przez kanał Russia Today. Correa powiedział mu wtedy, że „wita go w klubie prześladowanych”.
Wywiad Assange’a z Correą:
Lewicowy populista czuje się między innymi prześladowany przez prywatne media w swoim kraju. W rzeczywistości to on wytacza procesy krytykującym go dziennikarzom i marzy mu się większa kontrola nad prasą i telewizją. Twórca WikiLeaks w czasie wywiadu nie zadawał jednak prezydentowi trudnych pytań, nie wypominał mu również zwalczania wolności słowa. Skupił się na tym, co ich łączy, a jest to przede wszystkim nienawiść do Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, ujawnienie przecieków z depesz dyplomatycznych pod koniec 2010 roku miało spore reperkusje w Ekwadorze. Za ich sprawą okazało się, że ambasador USA Heather Hodges wysyłała informacje do swojego kraju na temat podejrzeń o korupcję w ekwadorskiej policji. Rafael Correa uznał to za bezczelne pomówienia i w kwietniu 2011 roku wydalono amerykańską ambasador. Assange wpłynął więc znacznie na politykę tego andyjskiego kraju.
Ambasada Ekwadoru w Londynie jest obecnie pilnie strzeżona. Jeśli twórca Wikileaks ją opuści, zostanie aresztowany. Jednocześnie rząd Wielkiej Brytanii toczy rozmowy z władzami Ekwadoru. Rafael Correa kalkuluje teraz z pewnością, które rozwiązanie będzie dla niego bardziej korzystne.