Rano Juan Carlos zabiera nas samochodem do Antigua. Jedzie tam po jakąś znajomą Rumunkę, mają razem wchodzić na pobliski wulkan. Proponują nam udział w wyprawie, ale puszczamy jakoś tę propozycję koło ucha. Interesuje nas tylko jedno JESTEŚMY W ANTIGUA! – pięknym gwatemalskim mieście, kolejnej mekce wszystkich podróżujących po Ameryce Środkowej. Na początku trochę nam przypomina meksykański San Cristobal – kolonialne domy pokryte tynkiem w pastelowych kolorach, klimatyczne, ładne uliczki. Na jednej z takich uliczek spotykamy zaraz po przyjeździe… Andrzeja i Anię.
Znajdujemy bardzo tani hotel, tuż za rozreklamowanym przez Lonely Planet hostelem Los Amigos. Przewodniki LP mają niezwykłą moc… dopiero w tej podróży naprawdę się o tym przekonaliśmy. Ludzie po prostu bezgranicznie im ufają, jadą na ślepo od jednego do drugiego miejsca przez nie rekomendowanego, w rozmowach z podróżnikami wyczuwa się wręcz czasem, że cytują fragmenty rozdziałów z LP. My zresztą też czasem poddawaliśmy się temu szaleństwu.
Pierwsi napotkani przez nas podróżnicy opowiadają nam, że wybierają się na wulkan Pacaya, jedyny aktywny w tej części Gwatemali, super atrakcja. Cena takiej wycieczki to około 55 quetzali (8 dolarów). Ale naprawdę warto, mówią wszyscy! Chwila refleksji i … zaraz, zaraz… Czy nasz host nie chciał nas tam właśnie dzisiaj zabrać? Za darmo… Wściekli na siebie i na swój brak przytomności dochodzimy do wniosku, że na żaden wulkan wchodzić już nie będziemy! Pocieszamy się myślą, że w podobna okazja pojawi się jeszcze w Nikaragui.
Zwiedzamy miasto. Ładny główny plac, piękne kolonialne kościółki. Najfajniejszy klimat jednak odnajdujemy wieczorem. Na jednej z głównych ulic odbywa się fantastyczny świąteczny koncert. Tańczą kobiety w czapkach Mikołaja, występują gwatemalskie zespoły. Mnóstwo ludzi na ulicy. Podrygują, prawie tańczą. Muzyka na prawdę świetna. Marcin mówi, że gdyby był bogaty ściągnął by te zespoły na swoje wesele. Koncert się kończy, idziemy na główny plac i… napotykamy na następny! Tłumy ludzi, a pod samą katedrą wielka orkiestra gra kolędę Cicha Noc. Jesteśmy w Gwatemali, mamy na sobie krótkie spodenki, cienki polar. Do tej pory wybuchaliśmy śmiechem na widok choinki… Teraz po raz pierwszy czujemy atmosferę Bożego Narodzenia. Dociera do nas, że rzeczywiście zbliżają się święta…