Budzimy sie rano w czystym, milym miejscu. Sandra i Juan Carlos okazuja sie byc niezwyklymi ludzmi. Sandra proponuje nam to, co dla podroznika najpiekniejsze – sniadanie. Jemy razem i milo rozmawiamy, nasza gospodyni uwielbia dzieci. Wszystko jest wspaniale, musimy tylko uzbroic sie w cierpliwosc. Kolumbijczycy mowia duzo i nie spiesza sie. Z domu wychodzimy chyba dopiero tuz przed poludniem.
Sandra prowadzi nas do pracy Andresa, jest niedaleko. Ma on niewielki zaklad naprawy komputerow. Mowi, ze zje szybko obiad i moze nam pokazac miasto. Wspaniale. Przemieszczamy sie glownie taksowkami, ktore okazuja sie niedrogie. Poza tym czesto oplata za nie rowna sie wartosci jaka musielibysmy przeznaczyc na trzy bilety w metrze czy autobusie.
Medellin zaskoczy nas tego dnia wielokrotnie, to w koncu miasto uznane za najbardziej innowacyjne na calej planecie. Mozna tu zobaczyc rzeczy niespotykane gdzie indziej. Zaczynamy od miejsca nazywanego ¨bose stopy¨. Stoimy na placu przed ¨inteligentyn budynkiem¨, ktory – jak tlumaczy Andres – rozpoznaje odwiedzajacyh go po rysach twarzy i glosie, dopasowuje do nich wysokosc krzesla, jest w stanie odzyskiwac zuzyta wode, wytwarzac energie itd. Na placu zaczyna sie niezwykly spacer na bosaka. Wystarczy zdjac buty, a jeden ze stojacych tu oficjalnych przewodnikow chetnie poprowadzi nas wyznaczonym do tego celu szlakiem. Na poczatek nalezy zamoczyc stopy w pierwszej fontannie, pozniej w drugiej – z hydromasazem. Nastepnie rozpoczynamy wedrowke po roznych powierzchniach – po piasku, po zwirze, po kamieniach, w koncu po miekkiej trawie. Idziemy przez kamienny labirynt, mozna krzyczec by pozbyc sie zlych emocji. Na koniec znowu wkladamy nogi do fontanny. Co za ulga. Pani przewodnik instruuje nas jak mamy sami robic sobie masaz stop. Zabawny i mily ¨tour¨, rowniez dla Matyldy.
Medellin ma duza ilosc parkow, w ktorych znajduja sie liczne atrakcje dla dzieci. Nie mamy niestety czasu zobaczyc wszystkiego, ale Andres pokauje nam co ciekawsze miejsca. Wjezdzamy na punkt widokowy na wzgorzu Nutibara. Znajduje sie tu miniatura typowego miasteczka paisa oraz taras z ktorego mozna podziwiac panorame zamieszkalego przez 3 miliony osob Medellin. Ze wzgorza schodzimy na piechote, po drodze zjezdzamy z Matylda na niezwykle dlugich zjezdzalniach.
Na obiad jemy ¨bandeja paisa¨ – najbardziej tradycyjny obiad w Antioqui, skladajacy sie z miesa, ryzu, fasoli, kukurydzianych blackow arepas, warzyw i smazonych ziemniakow. Jedziemy metrem i spacerujemy po centrum.
Kolacje jemy w domu Sandry i Juana, zamawiamy chinszczyzne. Nastepnego dnia mamy jeszcze kilka godzin na eksploracje Medellin. Okolo 16 powinnismy wyjechac na lotnisko, by zlapac samolot do Cartageny. Razem z Sandra i Andresem jedziemy metrem do ostatniej stacji. Tutaj przesiadamy sie do wagonika kolejki linowej. W ten sposob mozna dostac sie na okalajace miasto wzgorza. W Medellin, podobnie jak w innych miastach regionu, na wzgorzach usadowily sie dzielnice nedzy. W ostatnich dekadach osiedlaly sie tutaj glownie osoby, ktore uciekly ze wsi do miasta na fali przemocy spowodowanej narkoterroryzmem i wojna domowa. Medellin to jedyne miasto na swiecie, w ktorym kolejki linowe (metrocable) stanowia integralna czesc transportu publicznego, obowiazuje tutaj ten sam bilet co w metrze. W ten sposob wladze chcialy ulatwic mieszkancom polozonych wysoko dzielnic komunikacje z centrum miasta oraz przyblizyc dzielnice nedzy osobom zamieszkujacym lepsze dzielnice.
Tego dnia udajemy sie na przejazdzke dwiema liniami kolejki linowej – K i J. To naprawde doskonaly sposob, by zobczyc z bliska te czesci miasta, ktore zazwyczaj omija sie szerokim lukiem. Jedna linia docieramy do dzielnicy Santo Domingo. Jak tlumaczy nam wspolpasazer w wagoniku – przed 20 laty toczyla sie tu regularna wojna, bylo to krolestwo handlarzy narkotykow, a pomiedzy dzielnicami istanialy niewidzialne granice. Kto je przekroczyl, byl natychmiast zabijany. Po smierci Pablo Escobara w 1993 roku sytuacja w Medellin zaczela sie stopniowo poprawiac. Inicjatywy wladz z ostatnich lat, jak np wlasnie polaczenie slumsow z centrum z pewnoscia zmienily choc troche oblicze tych miejsc. Odwiedzamy Hiszpanska Biblioteke, wybudowana w polowie minionej dekady, celowo wlasnie w dzielnicy Santo Domingo, w ktorej jeszcze niedawno nikt nie myslal o czytaniu ksiazek. Mieszkancy moga z niej korzystac za darmo – wypozyczac ksiazki, pracowac przy komputerze z internetem.
Andres pokazuje nam rowniez niezwykle schody ruchome, wybudowane przed dwoma laty. Maja 400 metrow dlugosci i prowadza na kolejne wzgorze, do dzielnicy biedoty Comuna 13. Wjezdzamy na sama gore.
Czas sie konczy, nerwowo jemy obiad. Andres juz wczesniej zaoferowal, ze podwiezie nas na lotnisko (oddalone od miasta o ok. godzine drogi). Idziemy predko po bagaz do mieszkania Sandry, a on ma po nas podjechac. Stoimy gotowi pod blokiem, ale Mazda nie nadjezdza. W koncu sa – Andres z dziewczyna w niezawodnej Teresi. Czy zdazymy? Mam spore watpliwosci, szczegolnie po feralnej przygodzie w Iquitos ze Star Peru. Na kilkanascie kilometrow przed lotniskiem Andres przyspiesza, jest mniej niz 1,5 godziny do wylotu. Pedzimy z gorki ponad 100 na godzine. Mazda na krotka chwile dumnie przemienia sie w samochod wyscigowy. Niestety jej mozliwosci koncza sie na rondzie, zaledwie jakies 3 kilometry przed hala odlotow. Szymon siada za kolkiem, Andres pcha, ale biedna Teresa ledwo zipie. Po kolejnych kilku probach, zatrzymujemy przejezdzajaca taksowke. Przykro nam tak zostawiac Andresa, tym bardziej ze wpakowal sie w klopoty z naszej winy, ale nie mamy wyboru.
Mila pani z Avianci z usmiechem nas odprawia, nie ma tu najwyrazniej takich faszystow jak w Star Peru. Ziemia paisa zegna nas w rownie szalony sposob jak nas powitala. Dziekujemy Andres, pobyt tutaj to byla prawdziwa przygoda.
Czytaj tez:
SALUDOS SIEMPRE BIENVENIDOS A COLOMBIA , MEDELLIN GRACIAS POR COMPARTIR UN ABRAZO BENDICIONES
Mil Gracias a ustedes 🙂
SALUDOS DE JUAN Y SANDRA BENDICIONES UN ABRAZO.