„Nie jest przyjemnie być rekrutem na wojnie prowadzonej przez państwo, w którym nie ma się prawa głosu w wyborach, a wojna ta wypowiadana jest przez Kongres, w którym nie posiada się przedstawiciela (…)” – powiedział sekretarz stanu Portoryko Kenneth McClintock.
W najbliższy wtorek Amerykanie wybiorą prezydenta na kolejne cztery lata. Mieszkańcy Portoryko, mimo iż posiadają amerykańskie obywatelstwo nie mają w tej sprawie prawa głosu. Zamiast tego zadecydują kto zostanie kolejnym gubernatorem wyspy oraz odpowiedzą na dwa pytania w plebiscycie. Pierwsze z nich brzmi: „Czy chcesz zmiany statusu politycznego wyspy?” Następnie należy wybrać, który status będzie najbardziej odpowiedni: przekształcenie się w 51 stan USA, niepodległość czy pozostanie autonomicznym terytorium stowarzyszonym ze Stanami Zjednoczonymi? Żeby mogło dojść do zmian, ponad 50% musi odpowiedzieć pozytywnie na pierwsze pytanie oraz ponad 50% musi poprzeć jedną z opcji – niepodległość lub stan USA.
Ostatnie słowo należy do amerykańskiego Kongresu. Zarówno Barack Obama podczas ubiegłorocznej wizyty na wyspie, jak i Mitt Romney w jednym z wystąpień zapowiedzieli, że zrobią wszystko by decyzja Portorykańczyków została uszanowana. Podobna sytuacja miała miejsce w 1959 roku, kiedy za 50-ty stan uznano Hawaje. Czy Stany Zjednoczone jednak rzeczywiście byłyby w stanie zaakceptować nowy całkiem hiszpańskojęzyczny stan, którego duża część mieszkańców jest przeciwna aneksji?
Spot zachęcający do głosowania za przekształceniem się w 51 stan USA. „Nie dla kolonii. Tak dla stanu.”:
Hiszpania utraciła Portoryko na rzecz Stanów Zjednoczonych po przegranej wojnie w 1898 roku. Wyspa uzyskała dość dużą autonomię. Jej mieszkańcy mają amerykańskie obywatelstwo i mogą się swobodnie osiedlać w USA, z czego zresztą bardzo chętnie korzystają, mieszka ich tam już 4,6 miliona, podczas gdy w ojczyźnie pozostały jedynie 4 miliony. Według przeprowadzonego w październiku sondażu Inmark/ Univision amerykańskie obywatelstwo jest dla 80% Portorykańczyków „bardzo ważne” lub „ważne”. Wielu mieszkańców wyspy uważa jednak, że skoro podlega jurysdykcji „wielkiego brata”, powinno również mieć wpływ na wybór amerykańskich władz. Portorykańczyk bowiem będzie mógł głosować, tylko jeśli osiedli się na terytorium Stanów Zjednoczonych.
Co sądzą Portorykańczycy o plebiscycie? Opinie są podzielone, ale dla większości osób najważniejsze są bieżące problemy wyspy (przestępczość, bezrobocie, bieda), a status polityczny uznają za sprawę drugorzędną.
Podobne plebiscyty organizowano już kilkakrotnie: w 1967, 1993 i 1998 roku. W latach dziewięćdziesiątych dwukrotnie ponad 46% opowiedziało się za przekształceniem się w 51 stan. W 1998 najwięcej osób wybrało opcję „żadne z powyższych”, co interpretowano jako ogólny sprzeciw wobec polityki ówczesnych władz oraz demonstrację niezadowolenia z braku państwowej pomocy po przejściu huraganu Georges. Teraz nie będzie można wybrać takiej odpowiedzi, trzeba wskazać konkretne rozwiązanie.
Rządząca Nowa Partia Postępowa (PNP) wraz z ubiegającym się z jej ramienia o reelekcję gubernatorem Luisem Guiilermo Fortuño popiera przekształcenie się w 51 stan USA. Podobnego zdania według przeprowadzonego w październiku przez Inmark/Univision sondażu jest 41% Portorykańczyków. Ludowa Partia Demokratyczna (PPD) opowiada się za utrzymaniem statusu terytorium stowarzyszonego, opcja ta zyskała w sondażu poparcie 31% głosów. Niepodległościowa Partia Portoryko, jak sama nazwa wskazuje jest zwolenniczką pełnej niezależności, zgadza się z nią jednak zaledwie 4% ankietowanych. W tej niewielkiej grupie znajdują się min. muzycy popularnej w całej Ameryce Łacińskiej grupy Calle 13.