Nikaragua niestety nie miała nigdy szczęścia do rządzących. Najpierw dekady wyniszczającej państwo dynastii Somozów, później rewolucja sandinistów i jeszcze większa ruina. Demokracja również nie przyniosła przełomu. Co zaskakujące, w tym biednym kraju stop szedł wręcz rewelacyjnie. Przypomniały nam się cudowne czasy podróżowania po Meksyku. Całą prawie Nikaraguę pokonaliśmy autostopem, są tu piękne duże stacje i nie najgorsze drogi.
Na granicy wielka fiesta. Dziennikarze, kamery, przyjechał sam prezydent Nikaragui. Czyżby to wszystko dla nas? Co za miłe pożegnanie, naprawdę nie trzeba było. Łapiemy ciężarówkę prosto do stolicy Kostaryki – San José. Przed nami sześć godzin drogi w towarzystwie miłego kierowcy.