Nicolas Maduro, kandydat Zjednoczonej Socjalistycznej Partii Wenezueli otrzymał w niedzielnych wyborach prezydenckich 50,66% głosów. Przedstawiciel opozycji Henrique Capriles Radonski, który uzyskał 49,07% nie chce uznać wyniku i nawołuje do protestów w całym kraju.
W niedzielę w nocy Krajowa Rada Wyborcza ogłosiła, że na Maduro oddało głos ponad 7,5 miliona osób. Capriles otrzymał niespełna 300 tysięcy głosów mniej. Nowo wybrany prezydent przemówił do tłumów zwolenników zgromadzonych przed siedzibą rządu – Pałacem Miraflores. Zapowiedział kontynuację, a nawet pogłębienie rewolucji i nawoływał do spokoju. „Nie dajcie się sprowokować i sami nie prowokujcie (…). Jutro jest poniedziałek i wszyscy wracamy do pracy”. Wyraził przekonanie, że gdyby on przegrał, bez żadnego problemu oddałby władzę. Do zaakceptowania wyniku starał się przekonać swojego politycznego oponenta.
Przemówienie Maduro:
W poniedziałek w większości wenezuelskich miast na ulicę wyszły tysiące niezadowolonych z wyborczego wyniku. Uzbrojeni w garnki i łyżki, rozpoczęli swój hałaśliwy protest, typowy dla Ameryki Łacińskiej „cacerolazo”. Co ciekawe demonstrowali nie tylko przedstawiciele klasy średniej, ale też niższych warstw społeczeństwa. Nawet w dzielnicy „23 stycznia”, gdzie w Muzeum Rewolucji złożono trumnę z ciałem Chaveza pojawili się manifestanci krzyczący „OSZUSTWO”. Jak podaje korespondent BBC Mundo, spokój starała się przywrócić Gwardia Narodowa za pomocą gazów łzawiących i armatek wodnych. Capriles zapowiedział na jutro marsz swoich zwolenników pod siedzibę Krajowej Rady Wyborczej. Takich protestów nie było w Wenezueli od wielu lat. Komentatorzy przywołują strajki z 2002 roku i protesty opozycji po ogłoszeniu wyników referendum w 2004 roku.
Protesty w Wenezueli, przemówienia Maduro i Caprilesa, dowody na fałszerstwa wyborcze:
Teraz USA dzielnie wspiera Caprilesa, aby dzięki niemu mogli sobie pompować ropę, tak jak to zrobili w Iraku. A Venezoleanos byli niewolnikami… Obiektywnie patrząc na sytuację w Wenezueli to socjaliści mają rację, a Capriles nigdy nie będzie drugim Pinochetem, tylko raczej Somozą.
Maduro ma jeszcze wspanialszych przyjaciół – Iran, Chiny, Białoruś, Rosja… Relacje gospodarcze i polityczne z nimi są czyste jak łza. Gorąco polecam książkę Piotra Zapałowicza „Wolny rynek a socjalizm XXI wieku”, jest tam znakomita analiza reform gospodarczych w Wenezueli za prezydentury Chaveza. Autor słusznie zauważa, że Chavez mając na ustach antyimperialistyczną retorykę, szermując ideologią Bolivara, tak naprawdę sprowadził Wenezuelę po 14 latach do pozycji państwa kolonialnego. Dziś 96% eksportu Wenezueli to nieprzetworzona ropa. A więc Wenezuela eksportuje surowce (nadal w 50% do USA, reszta to głównie Chiny + prezenty np za darmo ropa płynie na Kubę, a ta sprzedaje ją dalej z zyskiem :)) i importuje produkty wysoko przetworzone. Zresztą nie tylko, Wenezuela importuje obecnie prawie wszystko, nawet benzynę. Ale oczywiście socjaliści, jak wszędzie „mają rację” i przynoszą dobrobyt.