Blogi z podróży Chile, już za chwilę!
Chile, już za chwilę!
Jutro wyruszamy do kraju Gabrieli Mistral, Pabla Nerudy i oczywiście Ignacego Domeyki (chilijskie obywatelstwo przyznał mu jednogłośnie tamtejszy parlament); do kraju doświadczanego w ostatnich dwóch miesiącach przez katastrofy naturalne: grudniowe trzęsienie ziemi na wyspie Chiloe, trwające od początku roku najpotężniejsze pożary w historii. Trzymamy kciuki za Chile, żeby wygrało tę potyczkę z naturą. Trzymamy również kciuki za nas, by żadna katastrofa nas nie dosięgła, a podróż przebiegła szczęśliwie.
24 – dniową podróż postaraliśmy się dopasować do możliwości i wytrzymałości małych stópek, tempo nie będzie więc zbyt duże. W każdym miejscu z wyjątkiem jednego spędzimy po 3 – 4 noce. Tym razem również staraliśmy się nawiązać kontakt z hostami z hospitality club oraz couchsurfing i znaleźć u nich gościnę, jednak wiadomo że nie każdy ma miejsce by przyjąć do siebie 4-osobową rodzinę. Tym bardziej jesteśmy wdzięczni osobom, które zdecydowały się przygarnąć nas pod swój dach!
Rozpoczniemy w Santiago, gdzie czekają już na nas host Pablo ze swoją dziewczyną Romi i kotką Pipą. Czekają też stare kąty (Santiago odwiedziłam w 2006 roku) i starzy znajomi, z którymi prawdopodobnie również uda się spotkać. Dziewczynki powinny być zadowolone, bo stolica Chile oferuje sporo atrakcji dla dzieci, z których zamierzamy skorzystać.
Następnie lecimy na południe do Punta Arenas, serca regionu Magallanes. Planujemy stąd rejs na Wyspę Magdalena (Matylda już cieszy się, że zobaczy pingwiny) oraz wycieczkę do Fuerte Bulnes. Autobusem udamy się do Puerto Natales, by poznać choć trochę chyba największą atrakcję tej części Chile – Park Narodowy Torres del Paine. Niestety z trekkingu musimy zrezygnować (choć są podróżnicy, którzy i na to się decydują, pokonując andyjskie szlaki z rocznymi dziećmi w nosidłach) na rzecz jednodniowej wycieczki.
Kolejny samolot zabierze nas do Puerto Montt. Z lotniska wynajętym autem przejedziemy prosto na Wyspę Chiloe, gdzie zakwaterujemy się w lokalnej agroturystyce. Pobyt zapowiada się niezwykle ciekawie, bo akurat w ten weekend odbywa się tam coroczny festiwal folklorystyczny.
W drodze powrotnej zatrzymamy się na jeden nocleg w Puerto Montt, gdzie udało się również znaleźć gościnę u hosta – Daniela. Ze względu na brak czasu zdecydowaliśmy się na bardzo długi przejazd autobusem z Puerto Montt aż do Viña del Mar. Wyruszymy po 22, a w najsłynniejszym chilijskim letnim kurorcie będziemy dopiero następnego dnia o 13 (pokonamy ponad 1,100 km, a to i tak nadal jedynie 1/6 długości chilijskiego wybrzeża). Ostatnie 4 dni chcemy spędzić spokojnie na plażowaniu i spacerach po malowniczym Valparaiso. W Viña del Mar ugości nas Liesel ze swoją mamą.
Cieszę się na myśl o spotkaniach ze znajomymi i zupełnie jeszcze nieznajomymi, na myśl o poznawaniu nowych miejsc, smaków, zapachów, przeżywaniu przygód. Niepokoi mnie, jak sobie poradzimy w podróży, szczególnie z małą Wandą. Pierwszym wyzwaniem będzie przelot. Ruszamy jutro o 19:00.
Zapraszamy do śledzenia naszego bloga. Miłej lektury.
Politolożka, latynoamerykanistka, przewodniczka po Warszawie. Pilotuje grupy hiszpańsko i anglojęzyczne po Polsce oraz polskie po Ameryce Łacińskiej.
Read also