Następnego dnia wybieramy się na równik. Nieopodal Quito znajduje się Środek Świata – La Mitad del Mundo. Cóż. Na równik zakładam: długie spodnie, ciepłe buty, polar, i może błędem było nie wzięcie jeszcze kurtki. W Ekwadorze jest naprawdę zimno. Quito znajduje się na wysokości 2,800 m.n.p.m., a w Andach trwa w najlepsze zima (pora deszczowa), w przeciwieństwie do Ameryki Środkowej, gdzie właśnie zaczęło się lato. W naszym domu nie ma ogrzewania, poranek zaczynamy więc od sprintu spod kołdry pod gorącą wodę prysznica.

Dochodzimy do linii równika i robimy sobie standardowe zdjęcie, z każdą nogą na innej półkuli. 30 metrowy obelisk wybudowano tutaj na przełomie lat 70- tych i 80-tych XX wieku. Tak naprawdę jednak linia równika przebiega jakieś 200 metrów na południe stąd. Dziś możemy to doskonale sprawdzić z GPS – em. W miejscu „prawdziwego środka świata” znajduje się nieoficjalne interesujące muzeum, gdzie zobaczyć można różne eksperymenty i spróbować np. postawić jajko na gwoździu (przyciąganie ziemskie jest bowiem mniejsze na równiku).
W części oficjalnej znajduje się obelisk, sklepy z pamiątkami, różne galerie i muzea, planetarium. Nagle słyszymy, jak jakiś facet ogłasza przez megafon, że zaraz rusza godzinny tour na wulkan, w którego kraterze żyją ludzie. Brzmi intrygująco, szybko decydujemy się dołączyć do tej wycieczki. Busik dojeżdża do miejsca, z którego ruszamy w kilkunastominutową wspinaczkę do krawędzi częściowo zasłoniętego chmurami krateru. Na jego dnie znajduje się małe miasteczko. Przewodnik tłumaczy, że ludzie normalnie tam żyją, mają swoje domy i pola, zazwyczaj w weekendy wychodzą na zewnątrz. Naprawdę ciekawe.

Wracamy do Quito z zamiarem zwiedzenia pozostałej części centrum. Zaczyna jednak padać, więc ostatecznie wracamy do domu. Violetta nie jest nami specjalnie zainteresowana, spędzamy za to czas z jej matką i ciotką. Chcą nas zabrać do kasyna. Najwyraźniej to ich ulubiona rozrywka. Niestety nie udaje nam się wejść. Goryl zatrzymuje na bramce Marcina, bo ma krótkie spodenki. Panie udają się grać na automatach, my błąkamy się trochę po dzielnicy barów.
